Wspomnienia z wyjazdów.

forum dyskusji o sprawach pozaboiskowych

Moderatorzy: rzymi, Lisu, Marco

Awatar użytkownika
Lisu
Kadet
Posty: 1079
Rejestracja: 07 czerwca 2004, 17:04
Lokalizacja: Łódź

Wspomnienia z wyjazdów.

Postautor: Lisu » 08 lipca 2006, 12:40

Bardzo ciekawy temat założył Seba na forum Olimpii http://www.kosz.webd.pl/kkforum/viewtopic.php?t=3691. Moja propozycja do innych forumowiczów o podzielenie się tutaj swoimi opowieściami i wspomnieniami z wyjazdów.

Awatar użytkownika
Marco
Junior
Posty: 2575
Rejestracja: 22 października 2004, 17:01
Lokalizacja: Królewskie Miasto Kraków
Kontaktowanie:

Postautor: Marco » 08 lipca 2006, 13:51

03.04.2006 CCC Polkowice - TS WISŁA KRAKÓW
Po kilkunastu latach WISŁA znów na koszykarkskim wyjeździe!

Kazdy fanatyk krakowskiej Wisły wie, że jeste kibicem WISŁY KRAKÓW a nie dyscypliny sportowej. Takie podejscie zaprezentowała 12 osobowa ekipa ktora wybrała się na mecz ktory okazal sie decydujacym o awansie do finału Mistrzostw Polski w koszykówce kobiet.

Przed samym odjazdem uswiadomienie osob ze wyjazd to wyjazd a my jestesmy WISŁA KRAKÓW a nie jacys basketfanii Co to oznacza chyba nikomu nie trzeba mowic :). Ruszamy lus minus 11:30. Ekipa to 11 chłopakow i jedna kobieta + oczywscie DRIVER, tu warto powiedziec ze naprawde wylajtowany gosc. Wyjazd na A4 i przed nami autobahn do samego Wrocławia. Na trasie dzwoni do nas „Zagłebie Lubin „ proponujac ustawkę gdyz dowiedzieli sie o busie do Polkowic :)). Oczywiscie czujny wyjazdowicz nie dal sie nabrac i rozpoznał głos kolegi po szalu :P. Okazalo sie ze do Polkowic wyruszyly takze 4 osoby samochodem, tak wiec juz bylo wiadomo ze z Krakowa do Polkowic jedzie 16 osob. Do Wrocławia dociermay bardzo szybko i tam w umowionym miejscu zabieramy 3 Wislaków i 1 osobę ze Śląska Wrocław. W tym samym miejscu umowilismy sie z ekipą samochodową. Tak wiec we Wrocku mamy juz w busie 16 osob +4 auto a to jak sie okazalo nie koniec montowania ekipy :)). Wszyscy razem udajemy się na jedno z osiedli gdzie odwiedzamy naszych dobrych znajomych i przyjaciół Mery , Kwieciu pozdrowienia. Tam tez zabieramy kolejna osobe. Stan ostateczny do Polkowic to 4 auto + 17 bus czyli 21 osob. Bez problemow mijamy Lubin – ten prawdziwy :)). W Polkwicach szukamy hali, jakies chlopaczki grajcy w pilke nakreslili nam kierunek wiec spoko jedziemy, jakies skryzzowanie i nie wiemy gdzie dalej pytamy jeden drugiej osoby i co dziwne nie wiedzą wkoncu ktos sie tam znalazł kto wiedzial. Hala Polkowic wyglada z zewnatrz jak hala szkolna w nowym wydaniu. Zajezdzamy pod halę i odrazu widać zdziwnie i wszytskich wpatrzonych w wislacką ekipę. Byli zaskoczeni co potwierdzi fakt ze w momencie przyjazdu przed hala byl jeden radiowoz w okrojonym skladzie a po meczu juz kilkanascie :)). Auta zostaja na parkingu a my udajemy sie do hali wchodzac tym samym wjesciem co miejscowi. Z realcji kolegi ktory wczesniej wszeld na hale wiem iz do chlopakow przyszla Patrycja Czepiec ktora przyniosla nam gratisowe bilety dla przyjezdnych (z urzedu na kosza dla gosci przypada 30 biletow free). Ochorna czy ktos tam z klubu z CCC tez byl zaskoczony bo gdy zadal pytanie ile chcemy biletow czy 7 wystarczy a uslyszal odpowiedz ze 30 to go troche wcielo :))

Gdy juz wszyscy co mogli wejsc weszli ( 2osoby za ilosc% niestety nie weszlo 1 WKS 1 TSW) w korytarzu rozległo sie gromkie WISŁA!!! KRAKÓW!!! Efeklt na hali musial byc dobry bo byla kompletna cisza:)). Na sektorze gosci jeszcze 8 osob z Wisły czyli oficjalnie Wisly 29 osob.( Sektor gosci znajduje sie za koszem jest to malutka trybunka z krzesełkami 3-rzedowa za ktora znajdują sie drabinki do cwiczen na ktorych wisza reklamy. I to one byly przyczyną pierwszą z kilku sprzeczek z ochroną. Po wydarzeniach z trenerem Omaniciem i 500 zł kary dla klubu za zachowanie Wislakow w Krakowie ktorzy nie zyczyli sobie aby Zamojski popelnial bledy wywiesili trans popierajacy terenera. „Treneru Imas nasu Punu Pedrsku” wersja serbska :P Werjs polska „Trenerze masz nasze pełne poparcie” co zostalo zauwazone przez sztab Wisly i druzyne. Oczywscie odrazu do nas jakies garniaki zeby sciagnac bo reklamy bo sponsor sie zdeneruwje bo prezez CCC sobie nie zyczy. Gralismy umiejetnie na zwłoke zeby jak najdluzej ow trans byl widoczny i mowilismy ciezko rozgarnietym ludziom z klubu CCC ze w momencie rozpoczecia meczu trans zniknie jak sie tak boją ze nikt nie zoabczy tych 3 banerow sponsorów. Niestety kogos poniosło i dal rozkaz Impelowi targac trans co spotkalo sie z naszą natychmiastową reakcją. I jasno postawilismy sprawe jelsi chca sami go zdjac to maja go odwiazac a nie zrywac, bo nie po to kilka osob sie trudzilo zeby jakbys balwan to zniszczyl. W tej sprawie interweniował jeszcze kierownik naszej druzyny ale został zapewniony ze wszytsko bedzieOK wiec ostatecznie na kilka minut przed meczem transparent zostal zdjety. Przed samym meczem podchodzi do nas Pani Marta Starowicz, z ktorą dyskutujemy na temat dopingu dla druzyny itp ;) Mecz jak mecz doping jak doping nasz oczywiscie typowo Wislacki :)) przez caly mecz ,jelsi chodzi o Polkowice to nie mam zamiaru nikogo obrazic ale jednym slowem dzieci wpsierane przez moze 5 osob starszych. Generalnie ich doping to skandowanie nazwisk koszykarek, i CeCeCe!!! Jelsi chodzi o inne czescie trybun ot po prawej stronie kilkurzedowa trybuna na ktorej zasiada dwoch anszych kibiców oraz kilka fajnych Polkowiczanek :)) O pewnej redaktorce z Polkowic tez wypada powiedziec ze znalazla sie przed naszym sektorem i moze na tym poprzestanmy sczegoly nie sa wazne :P. Po lewej stronie juz dosyc duza trybuna na ktorej zostaje wylapany przecz czujne oczy Wislakow typ w kosuzlce „Krucjata przeciw frajerstwu-AntyWisła” z przekresloną gwiazdą chyba zjarzyl ze wiemy ze jest a on nie przypuszczal ze Wisla przyjedzie wiec zaczal tak jakos dziwnie siedziec i ukladac rece aby nie bylo widac tejkoszulki?? Nie wiem :)) Najlepsza byla sytuacja gdy policja przekazala informację ze wokol hali jeździ Zagłębie nie wiem co policja miala na celu wymyslajac chyba jednak bajkę moze to zebysmy sie czuli pospinani czy co :))) troche ich jednak zaskoczylo ze chcac upewnic sie ze faktycznie Lubin krazy zrobilsmy mała prowokację mowiac ze skoro są to my sobie przedzwonimy do Śląska Wrocław i tu policja przeszla sama siebie :)) Nie bedzie to dokladny cytat ale odda zapewne sens wypowiedzi policjanta”. „ Nie nie nie trzeba my juz tak zrobimy ze wszytsko bedzie wporządku” :))) co dalo nam duzo do myslenia ze Lubina nie ma, a nas policja chce wystraszyc:))) WW przerwie FC Kraków ma przyjemnosc pogadac z fanką Wisły z odległej krainy :P Wielkie pozdrowienia i zapraszamy na FINAL do Krakowa! przerwie meczu ekipa samochodowa wraca do Wrocka na jakis pewnie maly melanz :))) Nie dostajemy zadnego info o Zaglebiu od nich wiec ogladamy sobie mecz dalej. 40 minuta koniec mamy finał wiec pora przybic piatki z koszykarakmi co utrudnia nam niezawodny IMPEL ale Wislakow nic nie powstrzyma, jak sie nie myle to Magda Radwan cos krzyknela „Spokojnie chlopaki” ale przeciez my bylismy calkiem spokojni.:)) Pora wiec opuscic halę , tam jeszcze rozmawiamy z fanka Wisły oraz z Madzią Skorek Edyta Błaszczak i nieśmiałą Agnieszką Wilk :))) Tak sobie wszyscy rozmawiaja oczywiscie policji wiecej niz przed meczem i nagle slychac Cracovia! Cracovia! Jeden z Wiślakow nie pozstaje obojetny wobec takiego zachowania i ma zamiar wytlumaczyc miejscowemu ze tak brzydko nie nalezy sie zachowywac w obecnosci Wisły :)) PDK!!!:P niestety na przeszkodzie stanal funkcjonariusz policji i nici z tlumaczen. Niepocieszony takim obrotem wrocil w okolice busa znalazł sie tuz przy pani policyjant ktora zapytala go czy mu ulzylo :)) ten bez wahania dal riposte, nie nie nie taką jak myslicie :P „ulzylo by mi jakbym mu j...” :]

Pora wiec ruszac. Powiem tak. Jak na doniesienia policji o rzekomym Zagłębiu to nam dali w „k......e” eskorty raptem 1 radiowoz i to chyba jeszcze drogowki nie wiem ale napewno ze zadne Transportery :) i odpuscili tuz za Polkowicami wiec chyba dobrze myslelismy ze sciamniaja na hali. Na trasie przed jakas miejscowoscią tez dostajemy na chwile ogon ktory znika dosyc szybko i do Wrocka droga prosta. Po Wrocławiu oprowadza nas kibic Śląska ktory po tyle % ma naprawde dobra orientację w terenie no i poczucie humoru tez. Postoj w centrum w tym samym miejscu co do Polkowic gdyz mamy zabrac do Krakowa Borysa naszego niewidomego wiernego kibica Wisły Kraków ktory byl na meczu Śląsk-Widzew i goszczony przez chlopakow z WKS-u. Niektorzy udaja sie na dworzec cos zjesc inni zostaja i wspolnie pija za zdrowie TS-u i WKS-u. Po jakims czasie zegnamy naszych przyjaciol i prosto do Krakowa w ktorym meldujemy się o godzinie 01:30.

Reasumujac:
Pierwszy po kilkunastulatach wyjazd Wisły na mecz Polskiej Ligi Koszykowki Kobiet
Ekipa 29 osob+ kierowca czyli 30 osob :)
Jak kazdy wyjazd ten tez byl udany i bardzo fajny
Podziękowania dla Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków dzieki ktoremu wyjazd doszedł do skutku!

---------------------------------------------------------------------------------

28-30 Wyjazdowy Week-End

Kraków-Wronki-Poznan-Gdansk-Gdynia-Sopot-Kraków-Tarnów-Kraków

No to zaczynamy od Wronek :). Na wyjazd udała 270 osobowa grupa Fanatyków Wisły, którzy postanowili pożegnać się z Wronkami na 1 ligowym froncie gdyż od nowego sezonu Amiki juz nie bedzie wsrod nas. Moze jeszcze zawitamy tam w jakims Pucharze Polski ale kto to wie?! Podróz spec-pociagiem mija spokojnie i bez problemow. To co na trybunach zostalo juz przez wiekszość opisana wiec sobie daruję. Juz przed wjazdem do Wronek wpadlismy z kolegami (2 z nich jechalo bezposrednio z Krakowa) na pomysl wyjazdu do Gdynii na bardzo wazny mecz o MP 2006 miedzy Lotosem i Wisłą. Dlatego wczesniej rozkminilismy sobie pociag z Wronek do Poznania o 22:30 . Liczylismy sie jednakz tym ze przy zlych okolicznosciach typu dlugie trzymanie na sektorze i niecheci sluzb porządkowych do wczesniejszego wypuszczenia mozemy na ten pociąg poprostu nie zdązyć dlatego postanowilismy uruchomic wszelkie kontakty i tak udalo nam sie trafić do obecnego na wyjeździe do Wronek „wienka” ktory to posiadal jakze istotne dla nas znajomosci z dziewczynami z Kościana. Dzięki ich uprzejmosci nie musielismy sie martwic z kolegą L. O transport na dworzec Poznan Głowny. Jako ze pociąg odchodził dopiero 02:10 a na miejscu plus minus 2,5 h wczesniej cos trzeba bylo ze sobą zrobić ale co robic o północy na Dworcu?? Iśc do McDonalda cos wypić/zjeść i nic innego jak czekac. I tak doczekalismy sie na swoj pociąg ktorym podrózowali juz z Krakowa dwaj inni kibice Wisły z ktorym mielismy kntakt przez caly czas i oni zajeli nam miejsca w przedziale ( bo w ten piątek w pociagach bylo masakrycznie duzo ludzi pelne przedzialy, i przejscia w ktorych ludzie spali bo inaczej nie dalo rady). W przedziale 8 osob , nasza 4 i para w srednim wieku, jedna starsza kobieta i jedna kobieta w wieku ok 30 lat :). Wszyscy z tego przedzialu zapamietają nas do konca zycia, to co sie działo nie da sie opisać, zartownisie i dowcipnisie z Wisły nie pozwalali na chwile odpoczynku od smiechu, „Króliki i Mieszko 1996” to hity tego etapu podróży. Jedne jest pewne napewno nasza ekipa umiliła ten wyjazd pozostalym osobom bo nikt nie na nas nie skarzyl ze nie mozna spac itp :))). Tak sie złożyło ze owa Pani tez konczyla swoją podróż w Gdansku tak wiec tu rozstalismy sie z naszymi wspolpodroznikami ktorzy towarzyszyli mi i koledze L. Od Poznania a kolegom K i M od dawien dawna :P.

Jako ze jestesmy w Gdansku (Sobota) to oczywiscie trzeba cos nie cos zobaczyć, ale zanim zwiedzanie posilek w McDonaldzie i gra w karty i jakze znaną i lubianą „Wojnę” :P Czas zwiedzania: Starówka – piekna, kamienice-cudowne Posąg Neptuna – na swoim miejscu , pogoda- paskudna , zimno wietrznie i to nas naprawde zdenerowowalo bo w planach mielismy plaże w Sopocie aby jakoś zabic czas oczekiwania na mecz gdyz w Gdansku bylismy o 7 rano a mecz o 18:30. Po jakims czasie postanawiamy udac sie do Gdyni aby tam juz oczekiwac na mecz. Wjedzajac do Gdyni czujemy sie tak jakos nieswojo :)) ale nic to znajdujemy jakas knajpkę i popijamy piwo, wracamy do centrum gdzie znow odwiedzamy PUB w ktorym jemy konkretny posilek raczac sie Colą i Tyskim :)) Tak sobie siedząc zostajemy mile zaskoczeni gdyż przybylo do PUB-u 2 kolejnych Wislaków , tak wiec bylo nam wszytskim raźniej i sluchamy ich opowiesci o zeszlotygodniowym wypadzie do Gdyni na mecz z Lotosem ktory odbywał sie przed meczem Arki.(40-50 m dalej) Z ich relacji wynikalo ze Arka nie robiła zadnych problemow co warto i nalezy podkreslić. Czas mijal szybko wiec pora nadeszla pora udac sie w kierunku hali gdynskiego klubu. Podjezdzamy SKM-ką (Szybka Kolej Miejsce) i do hali mamy 200-300 metrow, po drodze mijamy stadion Arki, obchodząc go dookoła bo zeby dostac sie a hale nie ma innego wyjscia jak obejsc stadion. Po wejsciu na teren hali udajemy sie do restauracji gdzie czesc z nas zamawia po piwie i inni obserwują teren :)) wiadomo gdzie jestesmy i kogo reprezentujemy. Po jakims czasie wita nas prezes Krawczyk i z troska pyta czy czegos nie potrzebujemy i czy bilety mamy. Powiem szczerze nie przypuszczalemze bede musial uscisnac dlon prezesowi Lotosu ale kultualnym wypada byc pomimo roznorodnych pogladow na sprawe :P. Po jakims czasie dolacza do nas kolejna grupa Wislakow w licznie osob 4. Pora na mecz .Bilety na mecz musielimy jednak kupic gdyż gratisowe tylko do sektora gosci na balkonie skad widok skandaliczny :/ wiec 5 zł trzeba bylo poszukac po kieszeni by moc siasc za lawką koszykarek Wisły. Gdynscy kibice przyjeli nas dobrze, bez jakichkolwiek prowokokacji hasel i innych rzeczy. Ogolnie OK. Ich doping glosny ale deseczki zagluszaja teskt wiec czasami trudno sie bylo domyslec co skandują, ale to juz ich problem. Przed meczem jeszcze wizyta pana policjanta na meczu ktory informuje a zarazem prosi ze nie chcą zadnej zadymy (nie wiem skad pomysl ze przyjechalismy jakąs zadyme robic) ze nigdy na koszu nie bylo awantury itp. Z naszej strony pada zapewnienie ze przyjechalismy na mecz tyko i wylacznie i niczego nie szukamy. Prze meczem jeszcze krotka rozmowa z gdynskimi kibicami a dokladnie z A. Nie wiem czemu ale po tej rozmowie mialem takie wrazenie ze wiekszosc osob z mlyna Lotosu patrzy sie na mnie, moze A. powiedzial(a), ktory to ja i wszyscy chcieli zobaczyc Marco TS :)) nie wiem moze jak przeczyta to odpisze jak bylo :)) W przerwie krotka wymiana zdan z kibicem z Chełma sympatykiem Meblotapu i Lotosu Matim :)) Mecz jak mecz kazdy mogl ogladnac w TVP3.

Po mecz chwilke stoimy przed halą tam rozstajemy sie z czescią kibiców Wisly i w 4 osoby Ja, K. L. M. Taksowka do Sopotu na piwo, gdzie ogladamy 2 polowe meczu Korona-Legia i raczymy sie zlocistym napojem. Pociag z Kołobrzegu mielismy o 23:30 wiec szybka wizyta na spockim molo potem zakupy na podroz powrotną i oczekiwanie na pociag na dworcu.
Po wejsciu do pociągu to samo co w drodze do Gdynii, pelne przedzialy zero miejsca a w przejsciach spac nie zamierzamy. Tak wiec idac na tyly pociagu SOK-isci informują nas ze na samym tyle sa miejsca wiec tam sie udajemy. Nie wiem czy cos bylo w tych wagonach zje... ale nawiewy tak grzaly ze wszytskie okna musielimy pootwierac a i tak bylo bardzo gorąco. Skladamy jeszcze wizytę naszym koszykarkom, ktore wracaly tym samym pociagiem i kto mogl to zasnał. Niedziela rano i na ktorejs ze stacji mijamy symaptyków Zagłębia Sosnowiec ktorzy udawali sie na wyjazd. Jako ze do Krakowa bylo coraz blizej postanowilsmy odpalić w przedziale 4 tortowki tak na klimat :)) W pociagu tez pada haslo: TARNÓW-ŻUZEL niedziela 17:00!!! Ktos chetny?? 3 z 4 osob. Decyzja?? Jedziemy. Po przybyciu do Krakowa kazdy udaje sie na swoje osiedle. Ustalamy odjazd pociagu do Tarnowa i godzinę zbiorki. W domu jedni z nas sa wczesnie inni pozniej , ja ok 11 w niedziele dotarlem do siebie, kapiel po podrozy z Wronek i Gdynii i informacja ze o 13 wychodzę ponownie :)) pewnie sobie pomysleliw domu ze ledwo wrocil a juz wychodzi :))

Ustalamy jeszcze na GG ze jedziemy wczesniejszym pociagiem bo ten co poczatkowo mielismy jechac to pospiech i w Moscicach sie nie zatrzymuje. Z kolegą L. Ruszamy z Głownego, a w Płaszowie dosiada sie kolega K. Po ponad godzinie docieramy do Moscic i na stadion Unii, gdzie odrazu spotykamy naszych kolegow z tarnowskiej Unii. Wymieniamy tez kilka zdan z dobrze znanymi na Wisle dziewczynami z grupy SHIVA. Na stadionie niemal full ludzi, atmosfera rodzinna, bardzo przyjazna :)). No i najwazniejsze mecz na szczycie ligi zuzla Unia-Atlas Wrocław. Kibice z Wrocka przyjechali wywieszajac dwie fany, jedna osoba od nich w szaliku Wisły, dwie osoby po odpaleniu strobo wyrzucone z sektora. J...a ochronę! Mecz ciekawy i emocjonujacy, naprawde swietne widowisko zakonczone zwycięstwem Unii. Na tym meczu ogolna liczba Wisły to 7 osob tyle udalo nam sie namierzyc :)). Powrot do Krakowa 22 w domu 22:30.

Reasumujac: Wyjazd z domu 7 rano piątek, powrót niedziela 22:30. Wronki pozegnane, wyjazd na koszykarki zaliczony, Gdynia-Sopot-Gdansk pozwiedzane! Na uklady nie ma rady Tarnów Biało-Niebieski.
Podziekowania dla wienka.
Serdeczne pozdrowienia i podziekowania dla milych i sympatycznych dziewcznym z Kościan!!!! Zapraszamy do Krakowa!!!
Obrazek
Obrazek
WislaLive.pl

Awatar użytkownika
elen
Kadet
Posty: 1461
Rejestracja: 23 stycznia 2006, 17:31
Lokalizacja: Gorzów - Miasto cudów nad Wartą
Kontaktowanie:

Postautor: elen » 08 lipca 2006, 22:45

CCC Polkowice - AZS PWSZ Gorzów (Play off)

Nieliczna grupa gorzowskich kibiców (dokładnie 5) postanowiła wspierać nasze koszykarki w Polkowicach. Spotkaliśmy się o 14.30 W sobotę pod PZU w centrum i wyjechaliśmy w stronę Polkowic. Po drodze zabraliśmy z Zielonej góry jeszcze jednego chłopaka i pełni energii i zapału ruszyliśmy dalej. Około 17 dotarliśmy na miejsce, zabraliśmy bębny, klapki i trąbki i udaliśmy się na wskazane miejsce. Po chwili podeszło do nas dwóch kibiców CCC, już w tym momencie dowiedzieliśmy się ze mamy szanse przekrzyczeć polkowickich kibiców. Tamtejsi kibice nie należą do żywiołowych, nie dość ze przyszli na ostatnia chwilę to jeszcze słabo kibicowali swojemu zespołowi. Przeciwnie niż my! Już od początku spotkania nasz doping był słyszalny, cieszyliśmy się z zawodniczkami po każdej udanej akcji, ale także dodawaliśmy im otuchy w nieudanych momentach gry. Trzeba przyznać, że było nas lepiej słychać niż miejscowych. Posiadali oni tylko bębny, w które walili nic nie krzycząc. Pod koniec meczu, kiedy emocje zaczęły wzrastać zaczęli tylko krzyczeć „Ce, Ce, Ce”, ale to wszystko, na co było ich stać. My, chociaż bolały nas już gardła dalej przebijaliśmy się przez ich doping. Kiedy skończył się mecz musieliśmy niestety zaśpiewać „Nic się nie stało…”, ale i tak wierzyliśmy ze następny dzień przyniesie nam niespodziankę.
Niestety nie przyniósł, jak wszyscy wiemy nasze koszykarki przegrały także drugi mecz i to różnica tylko jednego punktu. Jednak od początku. W niedziele kibice z Polkowic trochę się zmobilizowali, poubierali się w koszulki klubowe, posadzili drużyny juniorskie, które miały wspomóc doping. Jakoś nas to nie przeraziło, robiliśmy dokładnie to samo, co dzień wcześniej, a nasz głośny doping słyszany był w całej hali. Polkowiczanie widząc ze nie dajemy za wygrana zaczęli puszczać jakieś przyśpiewki przez nagłośnienie. Wywołało to u nas śmiech! Już w trzeciej kwarcie pozbyliśmy się jednego bębna, gdyż nie wytrzymał on naszego dopingu i pękła membrana. Musieliśmy sobie radzić beż niego i do ostatniej sekundy dawaliśmy sobie rade. Niestety po ostatniej kwarcie, byliśmy trochę zawiedzeni. Staliśmy i patrzeliśmy się w tablice wyników nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Jednak nie zachowaliśmy się jak polkowiccy kibice, którzy zaraz po meczu opuścili hale, zostaliśmy do końca i brawami pożegnaliśmy nasze zawodniczki.
Podsumowując cały wyjazd trzeba stwierdzić stanowczo, że ten, kto tam nie był może tylko żałować. Były emocje, był wspaniały doping, tylko niestety zabrakło zwycięstwa. Klub z Polkowic chyba nie często przyjmuje kibiców przyjezdnych, ponieważ panowie ochroniarze kompletnie nie wiedzieli jak się zachować, czy nie wypuszczać nas z hali, czy wprost przeciwnie…
Dziękuję tym, którzy wspomogli nas w Polkowicach. Zapraszam serdecznie, aby na atmosferę w naszej hali wpływ mieli wszyscy zgromadzeni kibice, a nie tylko klub kibica. Jesteśmy przecież „szóstym zawodnikiem naszej drużyny”. Wywiążmy się z tej funkcji, tak jak nasze koszykarki, czyli najlepiej jak tylko umiemy.
Obrazek

"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów." - Stanisław Lem

Liquidor
Młodzik
Posty: 958
Rejestracja: 04 maja 2005, 01:59
Lokalizacja: Wisła Kraków
Kontaktowanie:

Postautor: Liquidor » 16 lipca 2006, 12:09

Opis troszke inny niż te dotychczasowe, ale moim zdaniem bardzo ciekawy i godny uwagi 8)

RWD pisze:To było zima na przełomie lat 1995/1996. W sezonie icki kroiły jak oszalałe. Na Wiśle jakość ekipy oraz organizacja była bliska dna. Ciężki to były chwile dla kibiców jeżdżących na Wisłę. Zimą postanowilśmy trochę to wszystko rozruszać. Jak wiadomo kibic Wisły w zimie wcale nie musi nudzić się w domu: są sekcje siatkówki, koszykowki i to zarówno kobiet jak i mężczyzn. W tamtych miesiącach najcikawsze widowiska tworzyły koszykarki, na koszykarzy mało kto zaglądał no a my czasem zaglądnęliśmy na mecze siakarek, kto był ten wie że to sport dobry dla koneserów damskiej urody. Obcisłe koszulki, krótkie spodenki ledwo opinające jędrne pośladki siatkarek...ehh szkoda pisać
Jako że chuligani Cracovii postanowili nie odpuszzcać nawet w zimie trzeba było być bardzo uważnym bo wizyty w okolicach hali były normą a zdarzały się i wizyty bezpośrednio pod samymi kasami.
Zaczęliśmy się "grupować" i tworzyć grupki, które zbierały się już z dwie godzinki przed meczami i tak łaziliśmy w tym śniegu po okolicznych uliczkach, parkach itd by w końcu dać jakiś opór "łowcom".
Nieraz pogoniło się Cracovię ale i nieraz dochodziło do komicznych sytuacji kiedy to uciekali gości których potem widzieliśmy na hali. No ale dziwić się nie ma co...poza tym początki są zawsze trudne.
Tak więc zimą życie kibiców zaczęło tętnić wokół hali.
W tamtych czasach, niejeden pewnie zresztą pamięta, największymi rywalkami naszych koszykarek były Włókniarki z Pabianic.
Kilka lat wstecz w finale rozgrywek na Reymonta doszło do niezłych burd na hali Wisły właśnie w trakcie i po meczu z Włóniarzem.
Ponieważ w tym sezonie znowu ta drużyna stanęła na drodze w play-offach naszym zawodniczkom postanowiliśmy w końcu odwiedziec to małe miasteczko znane z silnego wpływu kibiców ŁKSu Łódź.
Był chyba luty choć głowy za to uciąć sobie nie dam, nie ma szans przypomnieć sobie też jaki to był dzień tygodnia.
W każdym bądź razie koło 6 czy 7 rano umówieni byliśmy na zamówiony autokar bodajże an wylotówce na Olkusz (pod dzisiejszym Makro).
Jako że w tamtym czasie zdarzyło mi się chyba z 3 razy zaspać na wyjazd i dopiero gwizdy kumpla pod blokiem mnie budziły obmyśliliśmy z nim nową metodę.
Jesli wyjazd miał miejsce już koło 4-5-6 nie kładliśmy się spać wogóle...to były czasy..."teraz" godzina 24 a mi się już oczy kleją.
Gdy rodzice pogrżąli się w śnie my czekaliśmy tylko na dogodny moment i przykładowo o 2 czy 3 w nocy pojawialśmy się pod blokiem.
Czasy ubogie więc i rozrywki takie...zazwyczaj piwo choć zdarzało się i wino (choć za tym nigdy nie przepadałem).
Tym razem zawitało do nas dwóch kolegów (H i Sz) obydwaj już wspomnaiani w tym temacie.
Czas do rana zleciał na śmiechach i na opowiadaniach oraz na robieniu sobie jaj z sąsiadek mojego kumpla.
W końcu czas dojechać na miejsec zbiórki.
Jakiś tramwaj iw pewnym momencie trzeba było przesiąśc się na autobus.
Godziny poranne zimą charakteryzują się tym czym charakteryzują się godziny nocne każdej innej pory roku = ciemnością jak skur.....
Moment przesiadki z tramwaju na autobus miał być rzeczywiście momentem gdyż pzrystanki dzileiło z 50 metrów, oba pojazdy zawitały na przystanki w tym samym czasie a wiadomo jak wielka kultura osobista oraz grzeczność charakteryzują kierowców mpk.
Krótko mówiąc musieliśmy nieźle zapierdalać żeby nam autobus nie spieprzył.
w pewnym momencie orientujemy się H nie ma z nami.
Musimy więc odpuścić autobus i przeczesujemy teren w poszukiwaniu kolegi....zajęło nam to góra 5 sekund gdyż w miejsce jego "postoju" skierowaly nas jęki i postękiwania.
H leży na glebie i trzyma się za paszcze a z pomiędzy palców sączy mu się krew.
Młodzieniec ten bowiem jako jedyny wbiegl pomiędzy dwa drzewa....niby nic tyle że pomiędzy nimi, na wysokości ust, rozwieszony był, napięty drut.
Werżnął on się więc naszemu biednemu koledzy w pysk zwalając go z nóg w pełnym biegu.
czywsićie udzieliliśmy H piewrszej pomocy ... znaczy się solidarnie z kolegą położylśmy się wszyscy na glebie...ze śmiechu.
Jakoś przeżył, choć nie wyglądął atrakcyjnie na ten czas.
w końcu dobrnęliśmy do autokaru i w troszkę ponad 40 osobowej grupie wyruszyliśmy na podbój ziem ii łodzkiej.
Trasa Hanysowo-Łódź charakteryzuje się sporą ilością zajazdów, ktore chyba przy okazji każdej ligowej kolejki skazane są na odwiedziny watah kibicowskich przemierzających nasz piękny kraj z północy na południe i vice versa.
My również po rez enty i nie ostatni odwiedziliąmy kilak z tych miłych wyszynków ogałacając je nieraz z różnych wyskokowych napoi.
Inteligencją w jednym z nich popisał się mój przyjaciel z osiedla który dorwał się do jakiejś butelki i wychylił jej zawartiość od kopa na oczach zdziwionego ekspedienta oraz naszych.
Zdziwony byłem co nie miara gdyż kolega owszem, pociąg do alkoholu i miał ale to był ajkiś zwykły sok tyle że z zagraniczną etykietką...zaraz moje zdziwienie ustąpiło gdyż kumpel z duma pokazuje mi napis na etykeitce "... alkohol". Niestety msiałem go rozczarować pokazując mu pierwszy człon etykiety, ktory nie wiedzieć czemu jego niebystre czy pominęły a brzmiał ten człon "non" co w sumie dało "non alkohol" oraz spowodowało posmutnienie mojego serdecznego ziomka.
w takim oto miłym nastroju droga minęła dość szybko choć niewesoło było na trasie łączącej autostradę Katowickę z Bełchatowem dgyż nagly atak zimy okazał się nam w sposób arcy widowiskowy, na naszych oczach chyba z 3 samochodu zjechaly do rowu i my też omało nie zalizcyliśmy efektownego ślizgu.
Jak wiadomo jednak Pan Bóg nad kibicami Wisły czuwa więc do Pabianic dotarliśmy cali i zdrowi.
Ponieważ pora była wczesnoobiadowa a mecze kosza zazwyczaj odbywają się wieczorkeim czasu było conie miara.
Zmaleźliśmy jakiś lokal z bilardem, piwem, wódką, duż ilością miejsca z zabawa zaczęła się rozkręcać.
Oczywiście bilard gratis, alkohol kelner/barman zapisywał na jeden rachunek.
Próbujących dosiadać sie miejscowych od kopa spławialiśmy, nieraz słowem, nieraz czyenm gdy wiek i wygląd był odpwiedni.
W końcu lokal trzeba było opuścić gdyż godzina meczu zbliżała się nieuchronnie.
Barman/kelner okazał się być wielkim kibicem Wisły i nawet nei poprosił nas o uiszzcenie rachunku
Nie powiedział również nic gdy wzięliśmy sobie kule oraz kiej bilardowe.
Nie wzięliśmy ich sobie ot tak, miejscowi napewno juz o nas wiedzieli a nie było nas znowu tak duzo.
Wiadomym też była że na ciekawsze mezce miejscowych koszykarek przyjeżdżają z Łodzi ŁKSiacy.
Tak miało myś i tym razem.
W drodze na hale zapoznaliśmy kilku miejscowych w barwach ŁKS z krawężnikami.
Nie byłoby takiej agresji gdyby nie fakt że ledwie co końca dobiegła era gdy ŁKS był jednym z większych pzryjacił naszych kolegów zza Błoń.
Gdy już hala znalazła się w zasięgu naszego pola widzenia zobaczyliśmy opócz zwykłej kolejki kilkudziesięcioosobową grupę w biało-czerwono-białych kominiarkach.
Juz po chwili te kominiarki przeszkadzały Pabianiczanom i Łodzianom (jak się późneij okazało) w ucieczce. Oddycha się w takim badziewiu ciężko a i pole widzenia zawężone (tutaj mała rada - jeśli zaatakuje Cię ktoś w kominiarce pierwsze co zrób to przesuń mu ją na twarzy kilak centymetrów...zasłaniają mu się oczy i można z nim skuteczniej pokonwersować).
Z kolejki i ekipy po naszym ataku nie ostał się nikt - uciekli wszyscy.
Pogoń za ekipą kominiarkową była nawet długa ale co rusz ofiary uciekały po kątach, sklepach itd i w końcu trzeba było zawracać bo było nas juz wytrwałych coraz mniej.
Nie powiem pewnie się nieźle musiałem przybujać, bo na końcu w pięciu goniliśmy chyba z 20 miejscowych ktorzy widać nawet nei obracali się by ocenić sytuację.
Dla 19 latka było to coś
Powrót pod halę i udajemy się za nią bo tam było hotel gdzie przebywały nasze koszykarki oraz nasz autokar i trzeba było sprawdzić czy jest jeszcze cały.
Krótka rozmowa z kosyzkarkami, zostajemy poczęstowani kalendarzami z autografami, który wisial mi na drzwiach jeszcze z 5 lat i super pomysł.
Psy się nami jeszcze nie zainteresowały albo nei moga nas znaleźć a miejscowi napewno schodzą się znów do kas.
Mały podzial na dwie grupy i za minutę wpadamy pod kasę tym razem juz z dwóch stron.
Teraz ludzi było już sporo i na szczęści Ci normalni już wytrzymali napięcie a tylko ci w biało-czerwonych kominarkach musieli wykazać się olimpijskim umieętnościami.
Trochę nam szalików wpadło wtedy w łapy.
Atak z dwóch stron nie był dokładnie zsynchronizowany ("Drużyną A" nigdy bowiem nie byliśmy) i w efekcie jedna grupka przegoniła miejscoych dokłądnie pod płot przez ktory my z drugiej strony zaczęliśmy przeskakiwać. Niechcący ale akcja wyszła - kozak.
W końcu zainteresowała się nami policja.
Lądujemy na hali,a że na tej nie ma stricte sektora dla gości dzielimy miejscówki z autochtonami tyle ze tymi spokojnymi bo ci groźni woleli swój młynek utworzyć na drugim końcu trybuny.
A mozę zawsze tam go mają...nie wiem.
w przerwie znów mamy plan i część ekipy (ta szukająca mocnych wrażeń) w stu procentowej frekwencji udaje się do hallu na papierosy, psy jednak popisyały się nie lada dedukcją i gdy zobaczyli że mało kto sięga po nikotynę natomiast zainteresowanie wysokimi metalowymi popielniczkami na stojakach jest duże otozcyli nas skutecznie separując od podobnie zachowującej się grupy miejscowych.
Trochę pzrekrzykiwań i trzeba wracać na sektor bo psy sa już bardzo czujne i nie ma szans na bezpośrednia wymianę argumentów.
Wyśmialiśmy Łodzian gdyż co chwilę wrzeszczeli "Cracovia !" a zgody już nie mieli kilka miesięcy...widać bolało ich to.
Za szybami w cemnościach parkingu widać było szwędające się charakterystyczne biało-czerwono-białe kominiarki.
Czyli nie wszyscy pofatygowali się na sam mecz.
Po meczu z tego co pamiętam psy zaprowadziły nas do autokaru a miejscowych przytrzymali na hali.
Oj niedobrze...mieliśmy jeszcze ochotę pobałaganić a miejscowi też już zgrani w większą grupę przejawiali większy animusz.
Postanowilismy przechytrzyć policję i wyjechać spokojnei z miasta a po odpuszczeniu eskorty wrócić sobie do niego.
Niestety tym razem policjha znów popisala się przebieglością i rozgryźli nas plan.
Trza było się do Krakowa więc już zmywać.
Po drodze jeszcze mała niespodzianka w posatci awarii świateł i autokar widmo (zimowa noc a my wogóle bez świateł) musiał przeetlepać się pół Polski drząć o drogówkę ale na szczęście tej nigdzie nie było.
w Częstochowie stojąc na światłach stoimy obok placu przykościelnego (teraz kminię ze musiala to być niedziela) widzimy sporą grupę parafian.
Hasło i przerażonym wiernym ukazuje się w oknach najpierw jeden a potem z 20 nagich tyłków.
Tym większe musiało być przerażenie tych ludzi gdyż właścicielem pierwszego okazanego tyłak był gostek ważący na ten czas mniej więcej 120-130 kilo więc i jego "odwłok" zasłonił całą szybę.
Lomu (jeśli to czytasz)-wiesz do kogo należał bo ostatnio gadaliśmy o nim....znaczy sie nie o tyłku tylko o kOlesiu

Pote już tylko droga do Krk i w nocy melduję się w końcu w ciepłym łóżeczku ze zdobycznym....kalendarzem.
TO MY KINOLE PAPIESKIEGO MIASTA

Awatar użytkownika
Szymon
Oldboy
Posty: 6023
Rejestracja: 07 czerwca 2004, 09:11
Lokalizacja: PABIANICE, POLSKA
Kontaktowanie:

Postautor: Szymon » 16 lipca 2006, 15:07

Musze się ustossunkować do powyższego opisu.
Mecz ten odbył się w sezonie 1995-96. Był to piąty (decydujący) mecz pierwszej rundy play-off. Faktycznie kibice Wisły odwiedzili wówczas Pabianice, ale w powyższym opisie jest kilka nieścisłości. Główna sprawa to ilość kibiców ŁKSu. Owszem byli obecni, jednak był to Fan-Club Pabianice w sile około 20 osób. Nie było żadnej większej i zorganizowanej grupy z Łodzi. Byc może były jakieś pojedyńcze osoby z Łodzi, ale napewno nie było (jak już wspomniałem) żadnej większej (choćby kilkunastoosobowej) grupy :!: :!: :!:
Kolejna sprawa to opis pierwszej "fali uderzeniowej". Pod halą było wówczas jakieś 30 osób, z czego przynajmniej połowa to tzw. "pikniki" i napewno nie było tam "kilkudziesięcioosobowej grupy w biało-czerwono-białych kominiarkach" :!: :!: :!:
Co ciekawe, jakieś 15-20 minut przed atakiem pod halą była od nas naprawdę konkretna 50-60 osobowa grupa. Niestety, po zakupieniu biletów wiara rozlazła się w poszukiwaniu alkoholu.
Można teraz gdybać "co by było gdyby" :?: :?: :?:
Sądze że doszłoby do ciekawego starcia :!: :!: :!:

Kolejna sprawa. Nie wiem czy było to podczas opisywanego powyżej powrotu Wisły pod halę :? (chyba jednak tak), ale doszło do wymiany "kamionki". Wyglądało to mniej więcej tak, że Wisła była po stronie hali a ekipa od nas (wracająca z barów) po drugiej stronie ulicy. Potem jakoś pojawiły się chyba psy i zaczeliśmy robić odwrót (m.in. kumpel wpadł pod samochód :P ). Co do wydarzeń w przerwie to wszystko praktycznie się zgadza, no może poza tym " wrzeszczeniem co chwila Cracovia". Owszem, kilka razy ktoś to krzyknął, ale bez przesady - nie co chwilę.

To chyba byłoby wszystko jeśli chodzi o nieścisłości. Jedno jest natomiast pewne. Wisła była wówczas górą i sobie porządziła pod halą :!: Być może gdyby nasza ekipa się nie rozlazła byłoby inaczej, jednak tego już się nie dowiemy.
BYŁ, BĘDZIE I JEST ZAWSZE WŁÓKNIARZ MRKS


Obrazek

Awatar użytkownika
Viallos
Administrator
Posty: 1827
Rejestracja: 06 czerwca 2004, 23:13
Lokalizacja: Pabianice
Kontaktowanie:

Postautor: Viallos » 16 lipca 2006, 20:06

Hehe - pamiętam to - byłem wtedy małym chłopcem i straciłem szalik - poprostu nie uciekałem spod kasy (nie wiem dlaczego?).
Ale kule z mariańskiej latały na skrzyżowaniu całkiem nieźle.
I muszę przyznać że pod salą nie było żadnych kibiców w kominiarkach. Raczej "pikniki" i młodzież, taka jak ja, która wchodziła w świat kibiców małymi kroczkami. Co nie zmienia faktu że to mój jeden z bardziej pamiętnych meczy!

Awatar użytkownika
Belfer
Żak
Posty: 420
Rejestracja: 27 kwietnia 2005, 14:03
Lokalizacja: blisko coraz bliżej, przedmieścia

Postautor: Belfer » 17 lipca 2006, 00:33

W 100 % musze zgodzić się z Szymonem i Vialosem, te osoby pod halę to były zwykłe pikniki. Fakt czekaliśmy na Wisełkę w sporej grupie, może 50 - 60 osób ale mówiąc wprost nie doczekaliśmy się więc kupiliśmy bilety i rozeszliśmy się po knajpach. Z tego co pamiętam to Wisła z klubu bilardowego skroiła kilkadziesiąt kul i tak jak pisał Szymon doszło do jakiejś wymiany, kiedy częśc z nas wracała pod halę. To nie jest teraz ważne, co by było gdyby i tak dalej.... Fakt faktem, że pod halą natrafiła Wisła na pustkę i porzadziła, i to jest fakt, ale w tych czasach to w Polsce na wyjazdy jeździła tylko Olimpia i my, i nikt tego nie zaprzeczy. Więc pojawienie się Wisły było olbrzymią niespodzianką. To tak jakby w meczu pucharu UEFA z drużyną z Islandii czy Luksemburga na ulicy Reymonta pod stadionem Wisły pojawiła się grupa kibiców przeciwnej drużyny i porzadziłaby, czy ktoś z Krakowa by się tego spodziewał? Bron Boże to nie jest próba usprawiedliwienia się, ale mogę tylko napisać że w bagażniku samochodu jednego z kibiców były siekiery i inny sprzęt, więc gdyby Wisła podjechała 20 - 30 minut wcześniej to cała rzecz wyglądała by inaczej. Ale to tylko "gdyby", jeszcze raz napiszę , że faktycznie Wisła pogoniła część pikników i ta ekipę która zaczęła wracać pod halę. W kwestii ŁKSu, to brednie że było ich tak wielu i ktoś przyjechał z Łodzi. Co do skandowania 'Cracovia' to nie pamiętam tego, ale może tak było nie zaprzeczam. I moge napisać jeszcze jedna rzecz, że mówiąc wprost były przypuszczenia że Wisła wróci się z trasy (oszuka eskortę psów) i dojdzie do jakiejś zadymy. Mimo obecności psów spora część kibiców została w okolicy. Ale to wszystko jest na zasadzie co by było gdyby itd.
Niemniej bardzo fajny opis wyjazdu, mam nadzieje, że pojawi się więcej tego typu wpisów, tylko kto w tych czasach jeździł na wyjazdy żeńskiej koszykówki w Polsce???
"...moja wiara to wszystko co mam... WŁÓKNIARZ..."

O bracia wilcy! Brońcie się nim wszyscy wyginiecie!
...NARODOWE SIŁY ZBROJNE...
Kosovo je Srbija
Wileńszczyzna = Polska

ŻOŁNIERZ
Żak
Posty: 274
Rejestracja: 18 lipca 2005, 14:41
Lokalizacja: PYRLANDIA

Postautor: ŻOŁNIERZ » 17 lipca 2006, 06:10

No to fakt. wtedy tylko limpia i Włókniarz jeżdziły. Do takich opisów trzeba podchodzić z pewną rezerwą. czy fakt,że w 88 czy 89 przyjechaliśmy do Krakowa w 5. chodziliśmy sobie w szalikach Olimpii po sali gdzie było trochę Wiślaków a siedzieliśmy z kibicami Hutnika oznacza ,że rządziliśmy? Choć sam fakt przyjazdu wisły w tamtych czasach to dla mnie nowość. Dzięki za ten opis.

Awatar użytkownika
Marco
Junior
Posty: 2575
Rejestracja: 22 października 2004, 17:01
Lokalizacja: Królewskie Miasto Kraków
Kontaktowanie:

Postautor: Marco » 17 lipca 2006, 07:04

ŻOŁNIERZ pisze:czy fakt,że w 88 czy 89 przyjechaliśmy do Krakowa w 5. chodziliśmy sobie w szalikach Olimpii po sali gdzie było trochę Wiślaków a siedzieliśmy z kibicami Hutnika oznacza ,że rządziliśmy?


czy fakt ze Lotos przyjechal w 30 osob i chodzil sobie w szalikach po hali oznacza ze rzadzil???

sa dwa aspekty

1) olanie przeciwnika
2) brak ekipy

trzeba bylo wykrecic awanturę to wtedy by wyszlo czy byscie porzadzili czy nie :)) bo wiadomo jaki jets stosunek wislackich ekip do kosza do dnia dzisiejszego.
Obrazek
Obrazek
WislaLive.pl

ŻOŁNIERZ
Żak
Posty: 274
Rejestracja: 18 lipca 2005, 14:41
Lokalizacja: PYRLANDIA

Postautor: ŻOŁNIERZ » 17 lipca 2006, 07:49

Chyba się nie rozumiemy Marco. Opis z Pabianic jest taki ,że wynika z niego ,że jakaś ekipa która nigdy nigdzie się nie pokazywała i dla której koszykówka kobieca to ..................... przyjechała i rzadziła. Uciekam od faktu że nie kręcą mnie te klimaty czy też że może trzeba było zapowiedzieć taką wizytę. Moim przesłaniem było to aby skupić się na koszykówce i przyjemnościach z tym związanych. A co do naszej wizyty? Kibice Wisły byli w takim szoku albo byli tacy nie kumaci ,że mimo,że trwał mecz Wisła - Olimpia krzyczeli z jednej str sali na drugą : skąd przyjechaliście?!

ŻOŁNIERZ
Żak
Posty: 274
Rejestracja: 18 lipca 2005, 14:41
Lokalizacja: PYRLANDIA

Postautor: ŻOŁNIERZ » 17 lipca 2006, 07:50

A poza tym szkoda ,że nie zawitaliście do Poznania :lol: Też byście się skusili na jakiś dym?

Awatar użytkownika
Belfer
Żak
Posty: 420
Rejestracja: 27 kwietnia 2005, 14:03
Lokalizacja: blisko coraz bliżej, przedmieścia

Postautor: Belfer » 17 lipca 2006, 11:38

Jak tak dalej pójdzie to będziemy tylko pisać o jakiś mordobiciach...
Wspomnienia z wyjazdów to nie tylko zadymy, to atmosferka w pociągach, busach, autobusach czy samochodach z przyczepą campingową (kiedyś pojechaliśmy w marcu do Brzegu z przyczepą campingową - ale o tym napiszę jak będzie chwila). Wspomnienia z wyjazdów to zabawne sytuacje (jak np. jeden z naszych narzygal sobie do kaptura w przedziale klasy II pociągu relacji Zd.Wola - Toruń, ale o tym też jak będzie chwila). Więc mam taką propozycję, może skupmy sie na takich aspektach wyjzadów, przecież tak naprawdę to nasze środowisko prawdziwych kibiców koszykówki żeńskiej jest małe, wiekszość z nas sie zna. Nie mieszajmy zwykłej chuliganerki z żeńskim koszem. Mam nadzieję że zgodzicie sie ze mną. pozdro dla wszystkich
"...moja wiara to wszystko co mam... WŁÓKNIARZ..."

O bracia wilcy! Brońcie się nim wszyscy wyginiecie!
...NARODOWE SIŁY ZBROJNE...
Kosovo je Srbija
Wileńszczyzna = Polska

Awatar użytkownika
Marco
Junior
Posty: 2575
Rejestracja: 22 października 2004, 17:01
Lokalizacja: Królewskie Miasto Kraków
Kontaktowanie:

Postautor: Marco » 17 lipca 2006, 11:40

ŻOŁNIERZ pisze:Chyba się nie rozumiemy Marco. Opis z Pabianic jest taki ,że wynika z niego ,że jakaś ekipa która nigdy nigdzie się nie pokazywała i dla której koszykówka kobieca to ..................... przyjechała i rzadziła.


a ile to razy Wisła pojechała w Polskę na mecze damskiej koszykówki??
widac obce sa Ci klimaty kibicowskie panujące w tamtych latach i zaleznosci jakie wynikały z pojawienia sie jednej ekipy na wrogim sobie terenie.

Uciekam od faktu że nie kręcą mnie te klimaty

to sie da zauwazyc wiec nie rozumiem po co zabierasz głos
czy też że może trzeba było zapowiedzieć taką wizytę.

nie no nie rozsmieszaj mnie, zapowiadac wizytę moze kartkę pocztową mieli wyslac albo list polecony,
Moim przesłaniem było to aby skupić się na koszykówce i przyjemnościach z tym związanych.

to jets temat o kibicach a nie o koszykowce jakbys jeszcze nie zauwazyl

A co do naszej wizyty? Kibice Wisły byli w takim szoku albo byli tacy nie kumaci ,że mimo,że trwał mecz Wisła - Olimpia krzyczeli z jednej str sali na drugą : skąd przyjechaliście?!


do tej pory niektorych nie interesuje kto przyjeżdza, a dowiadują sie o tym dopiero w czasie meczu albo nawet po.

A poza tym szkoda ,że nie zawitaliście do Poznania Laughing Też byście się skusili na jakiś dym?


widac ŁKS był atrakcyjniejszy a na Lechu to sie wielokrotnie pokazywalismy i jakos nikt z nas nie zaczepiał z kibiców koszykówki :D :lol: :lol:

a tak powaznie to zauwaz na pierwsze zdanie w opisie wyjazdu

To było zima na przełomie lat 1995/1996. W sezonie icki kroiły jak oszalałe. Na Wiśle jakość ekipy oraz organizacja była bliska dna.Ciężki to były chwile dla kibiców jeżdżących na Wisłę.Jako że chuligani Cracovii postanowili nie odpuszzcać nawet w zimie trzeba było być bardzo uważnym bo wizyty w okolicach hali były normą a zdarzały się i wizyty bezpośrednio pod samymi kasami.

moze to Ci wyjasni pare spraw, bo albo nie pamietasz czasow albo sie napinasz.


Nie mieszajmy zwykłej chuliganerki z żeńskim koszem. Mam nadzieję że zgodzicie sie ze mną. pozdro dla wszystkich


zauwaz ze to sa wsopmnienia z wyjazdów a te kilkanascie lat temu wygladały czasem inaczej niz teraz. Niektore ekipy na koszu damskim mialy rozne wyjazdy z roznymi zdarzeniami.
Ostatnio zmieniony 17 lipca 2006, 11:59 przez Marco, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Obrazek
WislaLive.pl

Seba
Oldboy
Posty: 5202
Rejestracja: 08 czerwca 2004, 12:57

Postautor: Seba » 17 lipca 2006, 11:58

Marco... je Cię proszę... starasz się pouczać człowiek, jak wyglądały wyjazdy w latach 90-tych, który pierwszy raz w SZALIKU OLIMPII na Wiśle pojawił się jeszcze w latach 80-tych, a od tego czasu zaliczył pewnie już coś koło setki takich wypraw... i że niby on się nie zna? :shock: Rozumiem wożonko z powodu mistrzostwa Polski i tego, co pokazaliscie na finałach od strony kibicowskiej, ale... troszeczkę, odrobinę rozsądku;)

Przecież WYRAŹNIE widać o co Żołnierzowi chodzi... wystarczy tylko trochę ruszyć głową...

... a Ty piszesz w kontekście lat 90-tych, kibiców-szalikowców i wizyty w Poznaniu o AZSie????? :shock: :shock: :shock: Jezuuuuuu.... i kto tu się nie zna?
Ania i Alex... Na zawsze w naszych sercach!!! [']

ŻOŁNIERZ
Żak
Posty: 274
Rejestracja: 18 lipca 2005, 14:41
Lokalizacja: PYRLANDIA

Postautor: ŻOŁNIERZ » 17 lipca 2006, 11:58

Nie będę polemizował z Toba Marco na temat mojej osoby i moich wyjazdów. Czy tego jaka jest moja wiedza na ten temat. Ci którzy mnie znają wiedzą trochę na ten temat. Na temat ruchu kibicowskiego na koszu w latach 80-tych. Popieram głos aby ci którzy chcą udowodnić czyja chuliganka jest lepsza odpuścili sobie to forum. A Tobie Marco mogę się spytać: skoro tyle wiesz o latach 80-tych czy 90-tych to może powiesz nam coś o kibicach AZsu Katowice czy Czarnych Szczecin.

Ze swojej strony powiem tyle ,że w tamtych latach zawsze na mnie robiła wrażenie sala w Brzegu. I tu może kibice z Stali cos napiszą?


Wróć do „Kibice”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 14 gości