Postautor: reaktywacja » 21 lutego 2020, 11:20
Koszykarki z Gdyni nie miały nic do powiedzenia w meczu z ASVEL. Zespół z Lyonu grał taki basket, że był co najmniej o klasę lepszy - szybszy, bardziej ruchliwy, świetnie poustawiany na parkiecie. One przy pełnej prędkości doskonale wiedziały, gdzie znajdzie się koleżanka za chwilę. My nie potrafiliśmy za nimi nadążyć. Po niecelnych rzutach (co przez niemal cały mecz rzadko się zdarzało i pewnie, gdyby się nie rozluźniły pod koniec, gdy na parkiet weszły nasze rezerwowe, to walnęłyby nam setkę) następowało natychmiastowe ponowienie akcji. Nasze były bezradne pod własną tablicą.
Francuzki były wszędzie przed naszymi, grały dynamiczną, nowoczesną koszykówkę, a nasze grały do bólu schematycznie, bez jakiegokolwiek pomysłu, jak przełamać rywalki i zasiać w ich szeregach chociaż ziarenko niepewności. Podtrzymuję swoją opinię, że nasze są w mocnym treningu, bo poruszają się ociężale, bez energii. Braki szybkościowe i taktyczne (trener kompletnie nie miał pomysłu na grę rywalek) nadrabialiśmy wolą walki. Niczym więcej. Na szczęście w końcówce pierwszy raz w tym roku Vetra dał pograć młodym i rezerwowym - w efekcie przewaga z -20 zmalała na -10 na koniec, co lekko zamazuje obraz gry, bo nie byliśmy rywalem równorzędnym dla rywalek. Inna rzecz, że tak poruszający się po parkiecie zespół jak ASVEL ogląda się z przyjemnością. Marine Johannès, Alysha Clark, Michelle Plouffe czy Julie Allemand pozamiatały wszystkie nasze koszykarki, które mogły im przeciwstawić tylko umiejętności indywidualne. I czasem wyglądały jakby waliły głową o mur. Valéry Demory zdeklasował Gundarsa Vētrę.
14 koron:
1996, 1998, 1999, 2000, 2001, 2002, 2003, 2004, 2005, 2009, 2010, 2020, 2021, 2025...
- To jest mój zespół, moje koleżanki, moje miasto, moi kibice. Moje miejsce jest na boisku i zagrałabym nawet bez oka - Tamika Catchings.